Sala wejściowa

fewfewfwefewfwefwefwefwefew

Minerwa od kilku dni spędzała czas na przygotowywaniu się do wkrótce rozpoczynającego się roku szkolnego. Kolejne pokolenie młodych czarodziejów już za tydzień miało przybyć do Hogwartu razem z pozostałymi, znanymi jej już twarzami, aby uczyć się i zdobywać wiedzę, rywalizować ze sobą przez najbliższe miesiące...
Uwielbiała tą pracę. Dziwiło ją jednak, że profesor Dumbledore nie powiedział jej kto zastąpi Horacego na stanowisku nauczyciela eliksirów. Wiedział chyba, że nie przepada za niespodziankami...

Severus pierwszy raz uzmysłowił sobie, jak pole anty-deportacyjne wokół Hogwartu może byc uciązliwe. Brnął mozolnie pod górkę cisząc sie jedynie tym, że jego kufer został zmniejszony i wsadzony w kieszeń. Pewnie, gdyby było inaczej, zaraz poślizgnąłby sie na kałuży i wywinął orła jak długi, burdzac się od stóp do głów.
W końcu dotarł do drzwi, gdzie oparł sie cięzko o framugę i sapnął zmęczony. Zamykając za sobą drzwi rozejrzał sie po wnętrzu sali wejściowej. Czuł sie prawie jak w domu. Prawie, bo gdy przybył tu pierwszy raz był dzieckiem, teraz, w zasadzie, dorosłym człowiekiem. Odchrząknął i ruszył przed siebie, nie widząc postaci po drugiej stronie korytarza.

Uniosła wzrok gdy tylko usłyszała skrzypienie ciężkich wrót. Młody człowiek, a raczej jego ciemna sylwetka już mknęła przez hol, ale Minerwa bez trudu rozpoznała swojego dawnego ucznia. Właściwie to... był nim jeszcze całkiem niedawno.
-Severus Snape.-powiedziała spokojnie kierując się w jego stronę.
Pamiętała niemal wszystkich swoich uczniów. Tych zdolnych-w szczególności. Severus może nie był mistrzem transmutacji, ale wiedziała, że jest bardzo zdolnym i inteligentnym młodym człowiekiem.
Podeszła bliżej niego energicznym krokiem.
-Co tu robisz, Severusie?-spytała lekko przekrzywiając głowę i przyglądając mu się badawczym spojrzeniem. W takich chwilach przypominała kota o wiele bardziej niż na co dzień.
Nie zmienił się za bardzo. Dojrzał, to na pewno. Ale czasem gdy na niego patrzyła wciąż miała wrażenie, że siedzi w nim ten młody chłopaczek, ciężko nawiązujący przyjaźnie i raczej wyalienowany.
Tym bardziej była zaskoczona, że go tu widzi. Czyżby to on miał prowadzić zajęcia z eliksirów? W sumie to było jedyne rozwiązanie jakie przyszło jej do głowy. I nie wątpiła, że Snape miał do tego ogromne predyspozycje. O ile nauczy się pracować z uczniami...

-Pani profesor. - odpowiedział krótko kiwając głową. Zaskoczony nie tyle jej obecnością, co pytaniem, które zadała podrapał się w zamyśleniu po policzku i westchnął.
-Myślałem, że będzie pani doskonale wiedzieć co tu robie. - mruknął wyciągając z kieszeni złożoną w ćwiartki umowę, którą jeszcze kilka dni temu, w dośc nieprzyjemnych okolicznościach podpisał z dyrektorem. Pozwolił kobiecie, by wzięła dokument i zaczekał, aż sie z nim zapozna. - Profesor Slughorn odszeł na emeryturę, z tego co słyszałem. Dyrektor zechciał mi zaoferować wakat nauczyciela eliksirów i opiekuna domu. - dodał siląc się na obojętność.
Widok jego dawnej nauczycielki nie był zbyt miłym doświadczeniem, ale nie mógł przecież narzekać, prawda? Cała ta sytuacja miała być dla niego drugą szansą, a z tymi ludźmi miał spędzić przynajmniej rok, o ile dobrze pójdzie...

Odebrała od niego kartkę i przebiegła po jej zawartości szybkim wzrokiem. Czyli tak jak podejrzewała od chwili, gdy go zobaczyła.
Oddała mu umowę i uśmiechnęła się powściągliwie.
-Z pewnością się sprawdzisz. Wieczorem odbędzie się zebranie grona pedagogicznego, będziesz miał okazję poznać pozostałych profesorów, choć większość z nich znasz ze szkolnych lat. Zajmiesz kwaterę w lochach?-spytała spokojnie.
Dla niej osobiście mieszkanie w dolnej części szkoły było absurdalne. Wieje tam, wilgoć jest większa niż w reszcie zamku, ale tradycyjnie Ślizgoni właśnie tam mieli swoje kwatery. Całe szczęście, że jej pokój mieścił się wyżej, tak jak pokój jej podopiecznych z Gryffindoru.
-Może pójdziesz się odświeżyć i spotkamy się w Wielkiej Sali na obiedzie? Chciałabym dowiedzieć się, co robiłeś po szkole. W końcu minęły dwa lata.-powiedziała.
Co prawda za Ślizgonami nie przepadała nigdy za bardzo, a Severus był jednym z nich, to jednak widok dawnego ucznia budził pewne sentymenty.

Mało brakowało, naprawdę mało brakowało, a by sie skrzywił. Nie rpzepadał za opiekunką Gryfonów, uwazał, że wszystko to co przytrafiło sie jemu i innym Ślizgonom było po prostu nie sprawiedliwe, ale.. Teraz miał tu pracować. Miał być grzeczny.
- Tak, lochy chyba będą odpowiednie. Profesor Slughorn również miał kwatery na wyższym piętrze, ale chyba lepiej będzie, jeśli będę bliżej Ślizgonów.. Tak w razie wypadku. - Gówno prawda, krzyknął w myslach i mentalnie kopiąc sie w brzuch. Po prostu chcesz uciec od wszystkich i wszystkiego, odciąć sie od świata w chłodnym, ciemnym miejscu, czyli tam, gdzie zawsze czułes sie najlepiej!
- Dość dobrze pamiętam, jak kłopotliwi mogą być Ślizgoni, czemu by nie pilnować ich od razu, od piwnicy. - mruknął spogladając z utęsknieniem w kierunku lochów.
Po tym chciał jeszcze coś dodać, ale oferta rozmowy podczas obiadu tak go zdziwiła, że jedyne na co sie zdobył, to.. pożegnanie się. Szybko skoczył w bok i zdreptał pośpiecznie schodami na dół szukając swoich kwater.

[z/t]

Odprowadziła go wzrokiem i udała się do Wielkiej Sali.

zt